Polska gospodarka jak z bajki o Złotowłosej. Co się zmieniło przez dwa lata rządów Tuska?

13 grudnia mijają dwa lata od zaprzysiężenia rządu koalicji pod wodzą Donalda Tuska. To moment, w którym emocje polityczne powinny ustąpić miejsca twardym danym. A te pokazują, że Polska poradziła sobie z wcześniejszą pandemią i skutkami wojny za wschodnią granicą. Ceną jest potężna dziura w budżecie.

Dwa lata od zaprzysiężenia rząduDwa lata od zaprzysiężenia rządu. Jak zmieniła się gospodarka?
Źródło zdjęć: © East News | Dawid Wolski, Wojciech Olkuśnik
Robert Kędzierski
Dźwięk został wygenerowany automatycznie i może zawierać błędy

Dwa lata w ekonomii to często wręcz epoka. Gdy obecna koalicja przejmowała stery, Polska wciąż lizała rany po serii bezprecedensowych szoków: pandemii COVID-19, zerwanych łańcuchach dostaw oraz wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą. W grudniu 2025 roku, krajobraz makroekonomiczny wygląda zupełnie inaczej. Zamiast o drożyźnie, rozmawiamy o stabilizacji i utrzymaniu się na ścieżce wzrostu, choć w tle majaczy potężne wyzwanie związane z zadłużeniem państwa.

Efekt Złotowłosej, czyli gospodarka w punkt

Ekonomiści PKO Banku Polskiego do opisania obecnej sytuacji używają barwnego, ale i trafnego porównania. Sięgają po termin znany w globalnej finansjerze jako "Goldilocks economy" (z ang. - gospodarka Złotowłosej). Odnosi się on do bajki o Złotowłosej i trzech niedźwiedziach. Bohaterka szukała w niej owsianki, która nie byłaby ani za gorąca, ani za zimna, lecz "w sam raz".

Sprzedaje setki aut miesięcznie. Zdradza, na czym zarabia dealer

W ciągu ostatnich dwóch lat polska gospodarka zmieniła się istotnie pod wieloma względami. Dowodem tej zmiany jest między innymi coraz częściej używane w kontekście Polski określenie goldilocks, czyli Złotowłosej z bajki o Złotowłosej i trzech misiach. W największym skrócie gospodarka, niczym doskonała owsianka, nie jest ani za zimna, ani zbyt gorąca - czytamy w analizie zespołu ekspertów PKO BP pod kierownictwem Michała Reczka.

Co to oznacza w praktyce dla portfela "przeciętnego Kowalskiego"? Przede wszystkim powrót do realnego bogacenia się. Po okresie, gdy inflacja pożerała podwyżki płac, teraz pensje rosną szybciej niż ceny w sklepach. Wskaźniki makroekonomiczne potwierdzają to ożywienie.

- Produkt krajowy brutto w 2024 wzrósł realnie o 3,0 proc., a w 2025 (według naszego szacunku) przyspieszy do 3,5 proc. Wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w ubiegłym roku wzrosły o ponad 11 proc., a w tym roku wzrost może wynieść niecałe 8 proc. - wyliczają analitycy PKO BP.

Kluczowe jest tu zestawienie poziomu płac z poziomem inflacji. To właśnie różnica między nimi decyduje o sile nabywczej naszych pieniędzy. Tutaj zmiana jest drastyczna w porównaniu do lat ubiegłych.

W połączeniu z silnym hamowaniem inflacji z 11,4 proc. średniorocznie w 2023 do 3,6 proc. w 2025 oznacza to istotny wzrost wynagrodzeń realnych (choć w 2025 był on niższy niż rok temu). W tym otoczeniu Rada Polityki Pieniężnej w maju 2025 wznowiła obniżki stóp, a w całym roku obniżyła stopę referencyjną o 175 punktów bazowych, do 4,00 proc. -punktuje Michał Reczek.

Obniżka stóp procentowych do poziomu 4 proc. to oddech dla kredytobiorców, którzy przez ostatnie lata mierzyli się z rekordowo wysokimi ratami. To również sygnał, że bank centralny uznaje walkę z inflacją za wygraną, przynajmniej na tym etapie, i przechodzi do wspierania wzrostu gospodarczego.

Konsument uratował wzrost, przemysł czeka na odbicie

Podobne wnioski płyną z opinii przygotowanej przez dział analiz mBanku. Zwrócono w nim uwagę, że ostatni czas stał pod znakiem "sprzątania" po globalnych wstrząsach.

Minione dwa lata były okresem stabilizacji po szokach wywołanych pandemią i wybuchem wojny w Ukrainie. Wzrost gospodarczy w Polsce przyspieszył z blisko zera w 2023 do 3 proc. w 2024, a w 2025 spodziewamy się 3,6 proc. - prognozuje Dawid Sułkowski z mBanku.

Warto zwrócić uwagę na strukturę tego wzrostu. Polska gospodarka w ostatnich kwartałach stała na jednej nodze - konsumpcyjnej.

- Motorem wzrostu był przede wszystkim konsument za sprawą rekordowo wysokiego wzrostu płac realnych. Równocześnie cały czas mierzyliśmy się z ograniczonym popytem z zagranicy. W konsekwencji produkcja przemysłowa pozostała w stagnacji. Jej długo wyczekiwane odbicie to prawdopodobnie jednak kwestia najbliższych miesięcy – przewidują analitycy mBanku.

W kwestii cen, mBank zwraca uwagę na wyboistą drogę powrotu do normalności, ale potwierdza stabilizację. W listopadzie 2025 roku inflacja, czyli wskaźnik wzrostu cen, spadła do 2,4 proc. rok do roku. To najniższy poziom od wiosny 2024.

Wraz z odbiciem gospodarczym inflacja powróciła wyboistą ścieżką do celu inflacyjnego. Pomimo obaw o uporczywość, również jej część bazowa ustabilizowała się. Niska inflacja na świecie i spowolnienie wzrostu wynagrodzeń sugerują, że pozostaniemy stabilnie w celu przynajmniej przez kolejny rok. Takie korzystne warunki makroekonomiczne umożliwiły Radzie Polityki Pieniężnej obniżyć stopy procentowe o 1,75 pkt. proc. w bieżącym roku z 5,75 do 4,00 proc. - podsumowuje mBank.

Łyżka dziegciu: Finanse publiczne pod presją

Choć obraz "Złotowłosej" gospodarki napawa optymizmem, w beczce miodu jest spora łyżka dziegciu. To stan kasy państwa. Dwa lata rządów koalicji to nie tylko walka o wzrost, ale też rosnące wydatki, które windują deficyt budżetowy.

Eksperci PKO BP stawiają sprawę jasno. - Szacujemy, że deficyt sektora general government (instytucji rządowych i samorządowych - przyp. red.) na koniec 2025 wyniesie 6,9 proc. PKB wobec 5,2 proc. PKB na koniec 2023, a dług publiczny (według unijnej metodologii) zbliży się do 60 proc. PKB, choć dwa lata temu nie przekraczał 50 proc. - ostrzega Reczek.

Przekroczenie progu 60 proc. długu w relacji do PKB to psychologiczna i prawna bariera, która może wymusić na rządzących trudne decyzje oszczędnościowe w kolejnych latach. Termin "general government" obejmuje nie tylko budżet centralny, ale też samorządy i fundusze celowe - to pełny obraz zadłużenia państwa.

Potwierdzenie tych obaw znajdziemy w prognozach zebranych przez Europejski Kongres Finansowy (EKF). W raporcie z grudnia 2025 roku czytamy o "bardziej pesymistycznych perspektywach dla finansów państwa". Ankietowani eksperci przewidują, że w latach 2026-2028 deficyt finansów publicznych utrzyma się na wysokim poziomie, odpowiednio 6,5 proc., 6 proc. oraz 5,3 proc. PKB.

Co więcej, ścieżka wzrostu zadłużenia wygląda niepokojąco. Według raportu EKF dług może sięgnąć 66,1 proc. PKB w 2026 roku, a w 2028 roku nawet 72,1 proc. PKB. To cena, którą przyjdzie nam zapłacić za stymulowanie gospodarki i koszty transformacji w trudnych czasach geopolitycznych.

Optymizm na lata 2026-2027

Mimo wyzwań fiskalnych, nastroje wśród ekonomistów na kolejne lata są coraz lepsze. Grudniowy raport EKF, opierający się na ankiecie wśród 39 czołowych ekspertów, wskazuje na rosnący optymizm.

W 2026 roku dynamika PKB Polski ma wynieść 3,7 proc., a rok później ustabilizować się na poziomie 3,2 proc. To wyniki lepsze niż prognozowano jeszcze w czerwcu. Co ważne, wzrost ten ma być wspierany nie tylko przez konsumpcję (prognozowany wzrost o 3,4 proc.), ale wreszcie przez inwestycje, które w 2025 roku nieco rozczarowały.

Raport EKF rzuca światło na ten kluczowy dla rozwoju parametr. - Obecnie prognoza na 2025 r. jest niższa (4,9 proc.), ale wyraźnie wyższa jest prognoza wzrostu inwestycji w 2026 r. (9 proc.). Na 2027 r. prognozowane jest 4,9 proc. - czytamy w opracowaniu.

Jeśli te prognozy się sprawdzą, rok 2026 może przynieść prawdziwy boom inwestycyjny, który jest niezbędny, by polska gospodarka nie wpadła w pułapkę średniego rozwoju. Stabilnie ma być również na rynku pracy - stopa bezrobocia BAEL (Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności to miara bezrobocia obejmująca osoby w wieku 15-74 lata, które są bezrobotne, aktywnie poszukują pracy i są gotowe do jej podjęcia - przyp. red.) ma utrzymać się na poziomie 2,9-3 proc., co w praktyce oznacza pełne zatrudnienie. Pracodawcy nadal będą musieli walczyć o pracownika, choć dynamika płac nieco wyhamuje - do około 6,3 proc. w 2026 roku.

Koniec ery prostego wzrostu

Analizując ostatnie dwa lata, warto spojrzeć na nie przez pryzmat trzech dekad. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) w swoim raporcie "Polska gospodarka na drodze do dojrzałości inwestycyjnej" zwraca uwagę, że dotychczasowy model rozwoju powoli się wyczerpuje. Przez 30 lat Polska przyciągnęła gigantyczne środki w postaci Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych (BIZ) – łącznie ponad 390 mld dol.

To kapitał zagraniczny modernizował nasz przemysł. Udział BIZ w PKB wzrósł z 3,4 proc. w 1994 roku do 38 proc. w 2024 roku. Jednak, jak zauważają analitycy PIE, obecnie poziom inwestycji zagranicznych w Polsce nie zwiększa się. Powodem są rosnące koszty pracy i energii. Przestajemy być "tanią montownią Europy", co jest dobrą wiadomością dla pracowników, ale wyzwaniem dla modelu gospodarczego.

Raport PIE wskazuje na niepokojącą dysproporcję. Mimo wzrostu zamożności, relacja inwestycji zagranicznych w Polsce do polskich inwestycji za granicą wynosi aż 9:1. To charakterystyka gospodarek słabiej rozwiniętych. Polskie firmy, mimo sukcesów, wciąż rzadko wychodzą w świat.

- Przejście Polski do następnej fazy rozwojowej wymaga wykształcenia własnych aktywów strategicznych oraz zdobycia nowych przewag - wskazuje prof. Dominik Kopiński z PIE. Instytut ostrzega, że bez innowacji i budowy własnych czempionów technologicznych, Polska może utknąć w obecnej fazie rozwoju, tracąc atrakcyjność dla kapitału zagranicznego, zanim zbuduje silny kapitał własny.

Recepta na przyszłość: Własny kapitał

Wnioski te pokrywają się z diagnozą Centrum Analiz PKO Banku Polskiego. W raporcie opublikowanym pod koniec listopada 2025 roku, analitycy podkreślają, że zagraniczny kapitał był impulsem modernizującym, ale jego dalszy napływ nie jest gwarantowany. Czas postawić na kapitał krajowy. Stąd m.in. - przyjęta przez parlament i podpisana przez prezydenta Nawrockiego - nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych. Nowe przepisy pozwolą zamawiającym ograniczać dostęp do zamówień publicznych i umów koncesji wykonawcom z państw spoza UE, przede wszystkim z Chin i Turcji.

- Polska gospodarka ma szansę rosnąć w siłę, jeśli uda się wzmocnić krajowy kapitał prywatny. Nasz najnowszy raport pokazuje, że dwa kluczowe działania mogą przynieść największy efekt: zwiększenie krajowych oszczędności oraz rozwój polskich firm - podkreśla Urszula Kryńska z PKO BP.

Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl

Wybrane dla Ciebie
Tusk ogłasza: "Port Polska" zamiast CPK. Ale stara nazwa też zostanie
Tusk ogłasza: "Port Polska" zamiast CPK. Ale stara nazwa też zostanie
"Obrazek marzeń"? Przeganianie Japonii nie robi na Polakach wrażenia [OPINIA]
"Obrazek marzeń"? Przeganianie Japonii nie robi na Polakach wrażenia [OPINIA]
"To by zadziałało". Trump mówi o wolnej strefie ekonomicznej w Donbasie
"To by zadziałało". Trump mówi o wolnej strefie ekonomicznej w Donbasie
Iran przejął wielki tankowiec. Media ujawniają, co przewoził
Iran przejął wielki tankowiec. Media ujawniają, co przewoził
Chińczycy chcą stworzyć miedziowe imperium. Liczą na miliardy dolarów
Chińczycy chcą stworzyć miedziowe imperium. Liczą na miliardy dolarów
Przetarg rozstrzygnięty. Chatka Puchatka ma nowego gospodarza
Przetarg rozstrzygnięty. Chatka Puchatka ma nowego gospodarza
14 lat wydobycia. Polski gigant dogadał się z Sagamokami Anishnawbek
14 lat wydobycia. Polski gigant dogadał się z Sagamokami Anishnawbek
"To bubel prawny". Prawnik ostrzega przed zmianami w spółdzielniach
"To bubel prawny". Prawnik ostrzega przed zmianami w spółdzielniach
Gigant rzucił rękawicę Netfliksowi. Trump trzyma kciuki
Gigant rzucił rękawicę Netfliksowi. Trump trzyma kciuki
Chiny zalewają Europę paczkami. Bruksela mówi: dość. Jest decyzja
Chiny zalewają Europę paczkami. Bruksela mówi: dość. Jest decyzja
Potęga Netflixa. Wszystko zaczęło się od kary w wypożyczalni kaset
Potęga Netflixa. Wszystko zaczęło się od kary w wypożyczalni kaset
Wielka dziura w NFZ. Ekspert wskazuje na "największą kompromitację"
Wielka dziura w NFZ. Ekspert wskazuje na "największą kompromitację"